Autor: Expert (expert_at_friko.onet.pl)
Data: Tue 08 Jun 1999 - 15:48:55 MET DST
PEC wrote:
>
> Witam !
>
> By³em pracownikiem pewnej firmy, gdzie pisa³em programy komputerowe na
> jej potrzeby.
> Do kogo naleæ± kody „ród³owe tych programów i same programy ?
> Czy firma ma prawo æ±daę udostźpnienia kodów „ród³owych w celu
> modyfikacji programów ?
> Programy powsta³y przed okre¶leniem zakresu obowi±zków ( w zakresie by³o
> pisanie kodów „ród³owych ).
>
> Pozdrawiam i z góry dziźkujź:
> Robert Sójka.
To jest stary problem.
Pracownik pisze w firmy programy, potem odchodzi i dalej pisze te same
programy, po ew. niewielkiej modyfikacji.
Czyli sprzedaje wielokrotnie swoja wlasnosc intelektualna.
Raz jako pracobiorca, innym razem jako zleceniobiorca.
Niezaleznie od wszelkich dywagacji jest potrzebne prawomocne orzeczenie
rozstrzygajace:
Czy pracownik moze pisac programy, a firmie, czyli pracodawcy
udostepniac jedynie licencje ?
Wlasciwie czemu nie.
Nie mozna przeciez akceptowac fikcji , ze pracownik w malej firmie
robi dobry program, produkt, potem odchodzi do wiekszej firmy, gdzie
wiecej placa i juz nie moze pisac takiego programu.
Jest tak ze pracownik- programista to jest zawsze tworca , a zmienia
jedynie pracodawcow, zleceniodawcow.
A pracodawcy jak chca zostac wlascicielem praw autorskich to zawieraja
dodatkowa umowe z pracownikiem, ale juz nie z pracownikiem ale z
tworca/autorem.
Uniknie sie wtedy kradziezy wlasnosci intelektualnej przez firmy.
Ktore np. placac licho, uzyskaja na wlasnosc dzielo autorskie, znaczej
wartosci. Ktorym moga dalej handlowac za duze pieniadze.
Czyli odpowiada mi taka koncepcja.
Firma placi programiscie za pisanie programu i uzyskuje stad licencje
na ten program z prawem retrocesji na okreslona liczbe kopii.
Liczba retrocesji ograniczona.
Firma chce nabyc prawa autorskie do programu, to zawiera umowe
notarialna i kupuje te prawa od tworcy.
A pracownik autor, tworca w zadnym stopniu nie jest zobowiazany,
zmuszony do podpisania takiej umowy.
Gdyz inaczej pracownik sprzedaje swoje pomysly za psie pieniadze, potem
go firma wyrzuca i ma za darmo produkt duzej wartosci.
Chyba bez sadu sie nie obejdzie, ktory ochroni prawa autorow/tworcow.
Przez analogie fotograf robi Ci zdjecie, a negatyw zachowuje jako
dzielo autorskie i ceni negatyw kilkaset zlotych.
Za cene zdjecia otrzymujesz odbitki, a prawa autorskie kosztuja kilkaset
razy wiecej.
Niech ktos sprobuje odebrac fotografowi negatyw zdjec wykonanych
w salonie .
J.
To archiwum zosta³o wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 18:36:07 MET DST