> > nich. Nie masz nad tym najmniejszej kontroli i zgadzasz się na to akceptując
> > umowę na dostęp do ich usług.
>
> A co to może szaremu Kowalskiemu przeszkadzać? Czego miałby się bać?
> Pytanie celowo naiwne - ale prosiłbym o rzeczową odpowiedź.
>
Jeżeli szary Kowalski wie że nawet kiedy coś skasuje w swojej poczcie to to
tak naprawdę nie jest skasowane tylko archiwizowane przez Google to nie
przeszkadza mu. Jeżeli lubi jak mu rząd danego kraju przeczesuje zawartość
poczty, bada adresy www które odwiedził i inne dane przetrzymywane przez firmę
Google gotową je oddać w ręce przeróżnych organów rządu, z lub bez
jakiegokolwiek oficjalnego nakazu to myślę, że Kowalskiemu to też nie będzie
przeszkadzać.
Może natomiat przeszkadzać Nowakowi z którym Kowalski chciałby prowadzić
korespondencję elektroniczną, lecz temu nie uśmiecha się szemrawa polityka
prywatności oferowana przez Google z którego usług Kowalski korzysta.
Polityka prywatności Google jest szyta grubymi nićmi dla samych USA, ale
przynajmniej określona z góry ze względu na wymogi prawne ustalone tam w 2004.
W przypadku innych krajów gdzie Google oferuje swoje serwisy (w tym Polska) ta
polityka jest niestety jeszcze bardziej rozmyta i niezadeklarowana. W tym
przypadku nie jest określone w niej nawet czy i jakie dokumenty są wymagane od
danego ogranu rządu, czy wymiaru sprawiedliwości wobec Google żeby udostępnił
takie czy inne dane w jego posiadaniu dotyczące nie tylko Kowalskiego ale też
jego korespondentów. Przypomnijmy, że chodzi o dane do których Google
zastrzega sobie prawo przetrzymywania ich bez jakiegokolwiek ograniczenia
czasowego. Z punktu widzenia Kowalskiego i Nowaka (biorąc pod uwagę możliwości
techniczne firmy Google) - dozgonnie.
W USA Google musi udostępnić wiadomość email Kowalskiego organom
sprawiedliwości po okazaniu nakazu sądowego wydawanego przez sędziego.
Niezależnie czy Kowalski coś przeskrobał czy nie. Kiedy wiadomość email
osiągnie wiek 180 dni, traci ona status "komunikacji chronionej prawnie" i
staje się dostępna za pomocą nakazu wystosowanego przez pierwszego lepszego
prawnika. Tak to wyglda w USA. Tymczasem w PL Google zastrzega sobie prawo do
udostępnienia wszelkich danych Kowalskiego, takim czy innym organom, według
własnego uznania przez firmę Google niezależnie czy Kowalski korzysta z ich
usług, czy już nie. Wnioski można wyciągnąć samemu.
Pozdrawiam,
Mario
-- Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/Received on Sat Oct 29 03:25:04 2011
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Sat 29 Oct 2011 - 03:42:01 MET DST