Re: Pendrive PQI/Kingston czy Pentagram

Autor: Eneuel Leszek Ciszewski <prosze_at_czytac.fontem.lucida.console>
Data: Tue 27 Mar 2007 - 23:29:46 MET DST
Message-ID: <euc2ch$l0b$1@inews.gazeta.pl>
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"

"Andre" eubt5o$tgt$1@news.onet.pl

> nie chyba tylko na pewno. to pytanie to byl podstep ;)

No tak.

> > Mnie nie chodziło o tę konkretnie, ale o śpiewającą.
> > Najlepiej z radiem i dyktafonem

> ja sam mam takie urzadzenie ale jako pendrive'a nie uzywam.
> daczego? ano dlatego ze:
> 1.jest za duzy (Kingston jest malenki i plaski)

A jakiego masz? Ja też wybrałem (dwukrotnie) Kingstona -- z uwagi
na cenę i wielkość liczoną centymetrami. :) Tego najprostszego
i najtańszego -- pierwszy raz ćwierć giga, drugi raz całe :) giga. :)
No i te ćwierć to nieco więcej niż nic, bo jeden kolorowy skan w 4dpi
z małego obrazka zabiera ponad 64 MB...
Ale od dyskietki ;) jest większy. :)

Gigabajtowego kupiłem całkiem niedawno za trzy dychy (wcześniej były
po 29 złotych) i oddałem, bo kupiłem nie sobie. :)

> 2.zawsze jest zapchane plikami mp3 :)

:) Bo pewnie jest mały. Ale gdy będą tanie gigabajtowe...
Takie po dwie dychy...

Są duże, bo muszą być zasilane, ale zapewne wkrótce wymyślone
zostaną jakieś malutkie a pojemne standardowe akumulatorki.
No i pewnie wejdą w mariaże z komórkami i ich kamerkami
fotograficznymi -- wkrótce tak zwany każdy będzie miał
wszystko w jednym, na dodatek będzie to niewielkie
i zastraszająco tanie.

> > wbrew pozorom komórkowe
> > aparaty fotograficzne, dyktafony i odbiorniki radiowe się
> > przydają na co dzień.

> nie zgodze sie jedynie z pierwszym zastosowaniem. aparat w komorce to
> tylko namiastka i nie nadaje sie zupelnie do zdjec.

Tak? Idę sobie ulicą lub jadę chodnikiem...
Nie... Chyba ;) odwrotnie... I widzę reklamę...
No i co? Wyjmuję notesik i zapisuję numer telefonu?
Niby mam dobrą pamięć, ale wolę w takiej sytuacji pstryknąć fotkę. :)

> ot zeby uwiecznic jakas fajna chwile. ale ja na ten przyklad nie lubie
> patrzec na kiepskie zdjecia (m.in. jestem grafikiem)

Ale do zapisania treści ogłoszenia -- są dobre.
Tak samo do pstryknięcia numeru rejestracyjnego
samochodu, który się roztrzaskał o kufer Twego samochodu...

Dyktafonem robisz notatki tego, co słyszysz w sklepie od sympatycznej sprzedawczyni...

> > To nawet nie sprawa ucha, choć dobrze jak i dla ucha.

> dla mnie sprawa ucha ma kluczowe znaczenie. jestem dosc muzykalny
> a przede wszystkim zwracam uwage na rytm (m.in. gram na perkusji)

To pewnie jesteś też mocny w poezji. :)

> > + stanowisce :) (to oczywiście kobieta-stanowisko) ;)

> do prawdy nie wiem co za nowe slowa tu tworzysz....

Doprawdy tworzę jedynie nowy rodzaj. ;)

> > A następnie sprzedali mi produkt nagrywarkopodobny i robili mnie
> > w bambuko, aż w końcu [stycznia br.] oddali mi pieniądze. :)

> bo widocznie nie czytales tej grupy i nie mial Ci kto doradzic co i gdzie kupic ;)

Czytałem. Czytałem i tę grupę, i inne relacje... Ale nie wierzyłem w to, co czytałem!
Nie mogłem uwierzyć w to, że Toshiba jest aż tak słaba!!!

-=-

Wracając do flashek -- ciekawe, kiedy (i czy w ogóle) nadejdą czasy, gdy
komputery (jakieś konkretne -- wszystkie budowane pod jedno kopyto) będą
bezdyskowe :) a każdy człowiek będzie nosił przy sobie flashki, które po
włożeniu do dowolnego takiego komputera zmieniać go będą w ,,osobisty''.

Stawiam na to, że tak się stanie.
I stawiam na to, że już niebawem pojawią się pierwsze tego oznaki, choć
dziś sam w to nie wierzę. :) Mam też nadzieję, że wreszcie oddzielone
zostaną komputery :) od maszynek do gier z naddźwiękowymi ;) grafikami,
bajerami, dodatkami itp., które po prostu wrócą do (; plajstejszynów. ;)

Przywitałbym także nowe nośniki muzyki czy filmu -- pojemne płyty
z tekstem/książęczkami/opisem i elektronicznym papierem :) do
czytania tych opisów/dodatków...

Nie protestowałbym też, gdyby tanie komputery montowano niemal wszędzie
(jak dziś zegarki) a klawiatury i ekrany były cieniutkie jak papier
i dawały się rolować. :) (jak dziś przygłupi ludzie, którym wciska
się ;) sprzęt, którego nie potrafią wykorzystać nawet w jednym procencie)

Wiem, że nie jestem oryginalny, ale jak na razie (choć to wszystko istnieje
od dawna) jeszcze nie jest powszechne i nadal komputer osobisty ;) kojarzy
się z durnowatą kupą energochłonnego złomu, budowanego według kopyta zwanego IBM PC... :)

-=-

No i wracając do tego m@ila...
Przed kilkoma dniami zadano mi pytanie:

    Umiesz wysyłać m@ile?

Obiecałem Ci m@ila, ale waham się, bo jednak na grupach czegoś nie napisałem.
A dokładniej -- napisałem nieprawdę. :) Firma, której byłem współwłaścicielem,
nie była jedną z kilku, ale jedyną, w okolicy, która miała prawo i do projektowania
i do wykonywania sygnalizacji ulicznych, a jest to złotodajny interes...

Firma ta miała stanowić finansowe zaplecze Arkedocji. :) Nazwałem ją Kapodocją. :)
Latem 2001 roku parobkowie Kapodocji zaatakowali mnie... Byli robolami, parobkami,
rolnikami, uprawiającymi ziemię (czyli na przykład budującymi owe sygnalizacje)
a więc byli niemal bezbronni, bezsilni wobec mnie... Zbagatelizowałem ich, bo
byłem silny... Ale w tamtym czasie i w tamtych okolicznościach niemal pokonali
mnie. Czyta się to jak głupkowatą bajkę, czy płytką baśń, ale to nie jest bajka. :)
Kapodocjanie otrzymali silne wsparcie rasowych wojaków -- pazernych na szmal
Korteriuszy!! Miałem dookoła siebie liczne swe twierdze, bazy zaopatrzeniowe,
rekreacyjne, tranzytowe, silnych przeciwników i silnych przyjaciół, dlatego
wojna z Kapodocją nie stanowiła dla mnie zagrożenia, choć była tragedią.

Niestety -- popełniłem cała masę błędów, a silni i bezwzględni Korteriusze
dobijali wszystko dookoła i izolowali mnie. A jednak przeżyłem -- na Ziemi
Azalandii spotkałem kogoś, kto kocha.

Latem ubiegłego roku, za sprawą mażoretek i wyborów Miss Polonia Podlasia
i paru :) innych wydarzeń, przełamałem niszczący mnie mit depresyjny,
a później znienacka nastąpiło coś, o czym jeszcze nie mogę, czy raczej
nie chcę, otwarcie pisać. Wcześniej Korteriusze ponieśli druzgocące :)
straty. :)

I aby było jasne -- firma wykonywała swoją prace znacznie taniej niż inne firmy.

Korteriusze uważali, że dogniotą mnie i zmuszą mnie do przejęcia tej firmy oraz do...
...płacenia im. :) Z tego powodu musiałem przez kilka lat jeść jak świnia i żyć jak pies!
Umarł znienacka pomysłodawca okrucieństwa -- papieski prałat a mój ex-proboszcz; umarł
i sam nadszef ;) Korterii, upamiętniając w godzinie swej śmierci moją datę urodzin;
żywcem spłonęły dzieci Korteriuszy... Szalała nienawiść i bezradność... Nie powróciłem
do pracy na uczelni, ale i nie poddałem się. :)

--
   .`'.-.         ._.                               .-.
   .'O`-'     ., ; o.'    leszekc@@alpha.net.pl    '.O_'
   `-:`-'.'.  '`\.'`.'    ~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~    o.`.,
  o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;, .;. . .;\|/....
Received on Tue Mar 27 23:30:06 2007

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Tue 27 Mar 2007 - 23:51:25 MET DST