Re: No to weŸmy na warsztat monitory LCD...

Autor: Paweł Paroń (pawelp_at_freeland.lublin.pl)
Data: Wed 09 Oct 2002 - 21:45:00 MET DST


In article <92A2B9B08niewiadobgamlodzpl_at_153.19.0.141>, Paweł Niewiadomski
wrote:

> Fakt pozostaje faktem, ze przy LCD nie bola i juz. Mialem ten sam dylemat,
> i nie zaluje swojej decyzji (LCD)...

A ja jutro odwożę do sklepu monitor LCD, właśnie dlatego, że przez kilka dni
zakatował mi oczy, cały czas lecą mi łzy. Pierwsze wrażenie było
rzeczywiście rewelacyjne, idealna ostrość, żywe kolory, nic nie mruga,
jednak po paru dniach okazało się, że kolory i kontrast mocno przesadzone,
nawet na minimalnych ustawieniach monitor wali mi po oczach jak jakiś neon.
Do tego przy tych minimalnych ustawieniach kontrastu i jasności kolory są
kompletnie fałszywe, a czarny nie jest czarnym, tylko mrugającym i
pływającym szarym. Tak, na ciemnych płaszczyznach widać wyraźne mruganie,
coś jakby szum w telewizorze. Te lipne kolory jeszcze bym przebolał, gdyby
nie ten ból oczu. Kupiłem ten monitor mając na uwadze przede wszystkim
wzrok, a efekt jest dokładnie odwrotny.

Do tego po tych paru dniach zacząłem dostrzegać liczne wady, być może tylko
tego modelu (Astron 15DX3), a może ogólnie tego rodzaju monitorów. Jasność
nie jest równomierna na całej powierzchni, góra jest wyraźnie ciemniejsza,
co powoduje, że odruchowo ustawia się głowę pod jakimś dziwnym kątem, żeby
dobrze widzieć tekst przy górnej krawędzi. Po paru godzinach boli od tego
szyja. Nawet przez całkiem zaciemniony ekran prześwituje światło
jarzeniówek, wrażenie jest takie, że ekran jest niby ciemny, ale
jednocześnie świeci, i to całkiem jasno (nieźle oświetla ciemny pokój), do
tego to taka nieprzyjemna dla wzroku poświata, jak to od jarzeniówek.

Co więcej, monitor nie ma reklamowanych 16 milionów kolorów, tylko dokładnie
262144 i ani jednego więcej - 6 bitów na kanał, można to łatwo sprawdzić,
wyświetlając sobie płynny, jednokolorowy (najlepiej zielony) gradient na
całą szerokość ekranu i regulując jasność, można się wyraźnie doliczyć 64
pasków. Po przełączeniu w tryb "16 milionów" monitor robi jakiś sprytny
dithering, na pierwszy rzut oka rzeczywiście przejścia między kolorami
wydają się płynne, ale jak się dobrze przyjrzeć, to kolorów jest dokładnie
tyle samo, tylko pojawiają się powierzchnie kropkowane, a na wspomnianym
gradiencie potrafi wyskoczyć w środku wyraźnie ciemniejszy albo jaśniejszy
pasek.

Ogólnie jestem kompletnie rozczarowany, wydałem ponad 1800zł (mam nadzieję
je odzyskać), straciłem sporo czasu. Dziś już spakowałem ten monitor do
pudła i wyciągnąłem z piwnicy stary, 10-letni 17" Sony, ostrość ma do kitu,
geometria rozjechana, wyciąga max 75Hz, ale jednak poczułem sporą ulgę w
oczach.

Być może to są bardzo subiektywne odczucia, może mam jakiś szczególnie
wrażliwy wzrok, albo ten monitor jest do bani (chociaż na pierwszy rzut oka
w sklepie, obraz ma znakomity), ale radziłbym kupować w takich sklepach,
gdzie można po paru dniach monitor wymienić albo oddać. Ja kupiłem w sklepie
na Ptasiej 6 w Warszawie, obiecali mi, że do 10 (czyli do jutra) mogę
monitor zwrócić.

Za parę miesięcy zrobię drugie podejście, ta technologia cały czas szybko
się zmienia, może wybierze się coś lepszego w normalnej cenie. Zastanawia
mnie tylko jak to możliwe, że w 4-letnim notebooku IBM-a mam aktywną matrycę
1024x768, która jest pozbawiona wszystkich wymienionych wyżej wad, na ekran
tego notebooka patrzy się prawie jak na kartkę papieru, kolory, kontrast i
regulacja jasności dobrane idealnie, cały ekran równomiernie podświetlony,
po prostu temu ekranowi nic nie brakuje.

Trochę się rozpisałem, ale może komuś się przyda, bo to spory wydatek, warto
dobrze go przemyśleć, a oczy ma się jedne. Ja na razie nie będę
eksperymentował.

Paweł



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Wed 19 May 2004 - 01:41:21 MET DST