Re: Wiatraczek od zasilacza

Autor: Dariusz K. Ladziak (ladzk_at_ite.waw.pl)
Data: Fri 13 Feb 1998 - 11:42:10 MET


On Thu, 12 Feb 1998 17:01:10 +0100, Qrczak <qrczak_at_knm.org.pl> wrote:

>Rzeczony wiatraczek haczy o coś i terkocze. Czasem sam się lepiej
>ustawia i przestaje, potem znowu zaczyna. Przyciśnięcie go przez kratkę
>albo wyłączenie i włączenie komputera czasem pomaga, ale chwilowo.
>

Albo zahacza, albo lozysko sie sypie. na dwoje babka wrozyla... jesli
lozysko, to chwilowa poprawe przyniesc moze zapackanie towotem albo
polanie oliwa. Ale jesli cale pudlo w miare sensownie chodzi, to
raczej wymienic wiatrak - bedzie ze dwa lata spokoju moze, a sztuczki
ze smarem to raczej na krotko - jak lozysko sie rozleci to i smar
niewiele pomaga!
>Do rzeczy. Mógłbym rozkręcić zasilacz, zobaczyć, co tam haczy,
>i próbować coś z tym zrobić, ale przeraża mnie kilkujęzyczny napis na
>zasilaczu:
>
> "CAUTION! HAZARDOUS AREA
> Do not remove this cover.
> Trained service people only.
> No serviceable components inside."
>
>i głupie pytanie: Przejąć się tym czy nie? Czy mogę tu coś popsuć?
>Zaskoczyła mnie po prostu taka uwaga... Na czym polega to
>niebezpieczeństwo?

220V. Nic przyjemnego jak sie podlaczyc. A jak w trakcie rozkrecania
pojechac srubokretem po sciezkach albo srube do srodka wrzucic to i
siec na plyte puscic mozna... I chyba Qrczaku juz rozumiesz ze z opisu
problemow jasno wynika ze ostrzezenia te sa przewidziane na
"przecietnego Amerykanina". Normalnym ludziom tego typu problemy
zdarzac sie nie powinny.

Generalnie z zasad BHP:

Jak rozbierasz urzadzenie zasilane z sieci to musisz je wylaczyc na
amen, twoje oczy musza widziec wtyczke wyjeta z gniazdka. Nie rozkreca
sie urzadzenia pod napieciem wlasnie ze wzgledu na uciekajace sruby i
slizgajace sie srubokrety (to znaczy w warunkach bojowych to ja
gipsowalem puszki instalacyjne pod napieciem, ale nie nalezy tego
uznawac za najwlasciwszy sposob postepowania).
Jak juz rozkrecisz, to jesli interesuje cie sposob pracy urzadzenia to
musisz poszczegolne jego fragmenty rozlozyc na podlozu izolacyjnym
dbajac aby nie mogly sie przemiescic i zetknac w sposob nieplanowany -
co jest oczywiste, bo nie wiadomo co z czym by sie zetknelo...
Jesli polozenie elementow badanych ci nie odpowiada - przed
przekladaniem lepiej tez odlacz zasilanie.
Zeby cie nie kopnelo - do wyboru masz albo transformator separujacy
(zalecany przez BHP, ale w domu raczej w takie luksusy sie nikt nie
bawi) albo stanowisko izolowane - jak usiadziesz na suchym drewnianym
krzesle i nogi trzymal bedziesz na drewnianej podlodze lub suchym PCW
to dokladajac do tego jakie - takie kapcie (choc jak cienkie to zwykle
niezle przewodza - wilgoc ciala, troche brudu...) to mozesz przyjac ze
do ziemi uplywu nie bedzie. Nie lap kaloryfera, nie siedz w wannie...
zalecenia znow jak dla "typowego ...".
I najwazniejsze - nic cie nie uchroni przed porazeniem, jak w diwe
rece dwa przewody chwycisz... Najczestszym bledem jest opieranie sie o
obudowe urzadzenia wolna reka podczas grzebania w nim - dlatego
doswiadczeni ludzie radza wolna reke w takich sytuacjach trzymac w
kieszeni.
Jesli zastosujesz sie do powyzszych zasad, to sadze ze trupem na
miejscu po odkreceniu blach z zasilacza nie padniesz - ludzie w koncu
to robia i jakos zyja. Zwlaszcza ze do wymiany wiatraka w ogole
niepotrzebne jest ci zasilanie... rozkrecasz, wyjmujesz stary,
wkladasz nowy, skrecasz jak bylo dbajac aby nic sie nie zwarlo -
odleglosci miedzy plytkami i elementami w tych zasilaczach sa takie ze
aby cos sie moglo zewrzec musialbys poszczegolne elementy luzem w
obudowe wsypac.
>
>Drugie pytanie: Da się gdzieś (w Warszawie) kupić sam wiatraczek albo
>zasilacz, gdyby nie udało mi się go samemu naprawić? Ile może kosztować?
Mozna szukac na Wolumenie, ale najlepiej przejdz sie na Hoza, numeru
nie pamietam. Wchodzisz od Marszalkowskiej i kawalek za Poznanska, po
tej stronie Hozej co Pogotowie jest taki maly sklepik w piwnicy. Gosc
ma tam spory wybor wiatrakow - mozna dobrac normalny, mozna specjalnie
cichy... najlepiej wyciagnij ten co masz i zabierz na wzor, cos ci
pewnie dobierze. Kosztowac to nie powinno wiecej jak 30zl chyba za
najwieksze bajery z wiatrakiem.
>
>Trzecie pytanie: Ile wiatraczek może wytrzymać takiego terkotania, zanim
>się nie spali? A gdyby się spalił, to jak groźne byłoby to dla zasilacza
>i całej reszty?

Niezbadane sa wyroki niebios... Sa wiatraki ktore rzeza latami. Sa
takie, co ni z gruszki ni pietruszki nagle staja bez nijakich
odglosow... Jesli zablokuje ci sie wiatrak to po pierwsze zacznie brac
ciut wiecej pradu - ale jesli jest ( a najczesciej tak bywa) zasilany
z 12V to w jego uzwojenia niewiele pradu sie miesci - tak wiec
zasilacza moze nie przeciazy. Tyle ze komputer zacznie ci sie pocic -
ogolna temperatura wnetrza zacznie rosnac, dziwne zwisy i przeklamania
pamieci moga sie pojawiac... a jakbys sie czul jakby cie w lato w
korzuch ubrali i wegiel kazali ladowac?
>
>Zasilacz już dawno nie jest na gwarancji.

No i dobrze - nie bedziesz mial wyrzutow sumienia.

Darek

P.S. Najdziwniejszy przypadek porazenia pradem jaki zdazylo mi sie
widziec to byla imitacja dzialania dzwonka elektrycznego - kumpel
stwierdzil po tym ze juz naprawde wie jak taki dzwonek dziala. A rzecz
polegala na tym, ze nie chcialo mu sie jak Bozia przykazala rozebrac
starego, wielkiego lampowego radia zeby chaissis miec na wierzchu
tylko w obudowie pod napieciem grzebal. No i wsadzil leb do pudla,
lapa oparl sie o chaissis po czym dotknal nosem do sterczacego z
podstawki oka magicznego drutu - pech chcial ze drut podlaczony byl do
napiecia anodowego. No i go ciut od drutu odrzucilo - tyle ze
drewniana skrzynka zawrocila go spowrotem... pare cykli zaliczyl zanim
z tego radia wypadl.



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 16:59:59 MET DST