On 17/12/2024 09:36, dantes wrote:
[ciach]
To ja może wyjaśnie jakie rzeczy używam na co dzień. Poziom paranoi
średni i wydaje się jeszcze nie wymagać leczenia farmakologicznego.
1) Używam "pendrive", a obecnie jest to dysk ssd na kablu USB, na którym
mam zainstalowane bootowalne Ubuntu, który podczas instalacji ma wybrany
zaszyfrowany kontener LVM. Taki "pendrive" zawiera większość rzeczy
niezbędnych na wyjazdy, w tym np. klienta VPN do domu (w sensie: serwer
w domu). Uzywany jako awaryjny z racji faktu, że wszelakie przelotki
USB3.1/2 które posiadałem, są mocno grzejące się i wyczerpują baterią
laptopa. Mam w nim dostęp, przez Veracrypt, do b)
2) Wożę laptopa typu lekkiego, z Windowsem 11. Windows jest chroniony
zwykłym hasłem, ale ma drugą partycję zaszyfrowaną VeraCrypt, na której
jest m.in. FireFox portable. Innymi słowy goły system, przed
rozszyfrowaniem dysku, nie ma historii przeglądania, tylko nieużywany
Edge. Całą reszta oprogramowania znajduje się na zaszyfrowanej partycji.
W razie czego, na zaszyfowanej partycji jest też dysk VirtualBoxa z
Ubuntu (pssst, tak naprawdę Kali), gdyby poziom paranoi podskoczył ;)
3) Poza tym, dzięki WireGuard i serwerowi VPN w domu, mam dostęp 24h do
maszyny roboczej pracującej w mojej sieci lokalnej, dostęp m.in. z
telefonu. Raz uratowało mi dupę, musiałem pilnie forwardować rocznego
maila, mając w ręku tylko telefon. Bezpieczeństwo zapewnia sam telefon
oraz fakt, że przeciętny znalazca telefonu nie ogarnie WireGuarda, tym
bardziej, że mogę go zdalnie revoknąć.
Qszystkie rozwiązania sprawdziły się w praktyce wiele razy na wyjazdach.
Czuje się lepiej wiedząc, że bezpieczeństwo jest w moich rękach.
|