Jako "wątkotwórca" (jak ładnie zostałem nazwany przez jednego z piszących)
z wielką uwagą wczytuję się w całą dyskusję, bardzo interesującą dla mnie
jako klienta, który nie zdawał sobie dotychczas sprawy z niuansów branży
komputerowej.
Jak dotąd starałem się tylko z boku przypatrywać dyskusji chcąc wnioski
zostawić dla siebie jednakże w momencie kiedy w jednym z postów czytam o
(cytat niedokładny) "Testowaniu sprzętu komputerowego przez pociotków
sprzedawcy." to w tym momencie ujrzałem następujący obraz, oto bowiem widzę
najnowszy model BMW i pomykającego nim po mieście pana w dresie. który jako
"pociotek" szefa salonu sprzedaży , oczywiście dla dobra klienta, "testuje"
przez kilka dni, tygodni (wszak to ma być porządny "test") w/w autko a
następnie klienta kupującego ten samochód za ciężkie pieniądze i
dowiadującego się , że ten oto tu pan Benek gwarantuje, iż fura jest super
bo go żadna "gliniarnia" w mieście dogonić nie zdołała, radio jest
full-wypas i ogólnie "stres-test" wypadł pomyślnie, a teraz samochód jest
"wygrzany", dotarty i gotowy do użytku.
Jakoś mam dziwne przekonanie, że klient raczej nie cieszył by się tak
bardzo jak sprzedawca...
-- "...boje sie : drewnianych koni , podłego alkoholu i mlodych dziewczyn dajacych mi prezenty."Received on Tue Mar 20 09:25:09 2007
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Tue 20 Mar 2007 - 09:51:19 MET