Re: ENTER i Pawel Wimmer (bylo: Co to znaczy GSM?)

Autor: Romuald Zylla, T.Uni. of Lodz, PL (zylla_at_lodz1.p.lodz.pl)
Data: Sat 02 Nov 1996 - 15:44:47 MET


>>A pare stron dalej jest text Pana Wimmera o *pewnej* liscie dyskusyjnej i
>>braku kultury, polskim piekielku itp, itd.
>>Polecam przeczytanie textu wszystkim, ktorzy maja niskie cisnienie krwi.
>>Ja musialem zrezygnowac w polowie ;)
>
>czy znalazlaby sie jakas dobra dusza ktora mi to podrzuci?
>tutaj ENTER nnie dochodzi
>
>Grego

Mnie osobiście tylko dziwi, że

1 P.Wimmer nie wspomniał od czego zaczęła się ta awantura - a zaczęła
  się od jego artykułu, o ile mnie skleroza nie myli, w PCKurierze

2 Dlaczego jeśli artykuł był w PCQ nie tam zamieszcza swoją polemikę ?
  W słowach "nasza redakcja" sugeruje, że awantura była o Enter.
  A to nie jest prawdą bo wszyscy traktują Entera jako czasopismo dla
  mniej zaawansowanych, a listowicze raczej czytają PCKuriera jako
  czasopismo "dla profesjonalistów" i od takiego właśnie domagają się
  większej fachowści - stąd awantura o jego myśl "jak Internet to tylko
  Windows95"

3 Zapomina o Netykiecie, która każe się powstrzymywać od czepiania się
  błędów literowych i ortograficznych. Nota Bene nie zauważyłem czy
  P.Wimmer gdziekolwiek w swoich artykułach wyjaśnił jak używać
  polskich liter w produktach M$ tak aby to było strawne i czytelne
  a nie tylko dla Windowsowców.

4 Uwagi o zawłaszczaniu działki są "dość nieprzemyślane",
  a wtręt o kontach uczelnianych i wysokich rachunkach jakby nie na temat.

Grega przepraszam za ogonki, ale oprogramowanie skanera pod :-)
Windows, które używam, obsługuje prawidłowo ogonki w polskich :-)
literach i po skanowaniu nie chciało mi się wycinać ogonków. :-)

Redakcję ENTERA przepraszam za naruszenie ich Copyright, jedynie
co mnie usprawiedliwia to nadrzędny interes społeczny oraz
zaniedbania dystrybucji ich czasopism wśród włoskiej Polonii

Wszyscy, którzy czytali Entera moga dalej nie czytac.

----------------------------- Cytat -----------------------------
Byty i Bity

Czyja piaskownica?
Paweł Wimmer

        Nasza redakcja stała się jaki czas temu obiektem
gwałtownego ataku w Usenecie, czyli serwisie obsługującym grupy
dyskusyjne. Uprzejmy donos o trwającej włanie ofensywie skłonił
mnie do odwiedzenia rzadko przedtem wizytowanych grup i podjęcia
polemiki w paru istotnych sprawach.

        Gdyby kto z naszych miłych Czytelników sądził, że jestemy
traktowani przez środowisko jak święte krowy, spieszę
wyprowadzić z fatalnego błędu. Grupy dyskusyjne to taki rodzaj
demokratycznie prowadzonej rozmowy, w której niemało osób nie
odczuwa najmniejszego skrępowania przed brutalnym nieraz
wyrażaniem swoich przekonań i sądów. Jest to spora liczebnie
grupa osobników, wykorzystujących zwykle łącza firmowe i
uczelniane, ale skłonnych zarazem do najwyższych powięceń,
wyrażających się w akceptowaniu kilkusetzłotowych rachunków
telefonicznych.
        Oczywiście wzorem pewnego myśliciela gotów jestem umrzeć za
cudze prawo wolnego wyrażania swoich przekonań. Nawet odmiennych
od moich! Sam mam jednak prawo do swobodnej oceny obyczajów
panujących, choć na szczęście nie dominujących, w Internecie.
        W każdej grupie pojawiają się ludzie, którzy usiłują
bezprawnie zawłaszczyć uprawianą przez siebie działkę,
szczególnie w ramach towarzystw wzajemnej adoracji. Poszczególne
serwisy są czytane przez dziesiątki i setki, a może i tysiące
osób, ale większość z nich nie ujawnia swojej cichej obecności
na linii i "podglądactwa" (o ich obecnoci dowiadujemy się z
prywatnych rozmów i imiennie kierowanej poczty elektronicznej).
Za to temperament, większa swoboda wysławiania, chęć publicznego
zaistnienia czy po prostu wiedza na jakiś temat skłaniają wielu
do aktywnego uczestnictwa w rozmówkach polsko-polskich. Zaś
braki w kulturze dyskutowania odbijają się niejednokrotnie na
ich poziomie.
        Obserwuję dość liczne przypadki agresywnego narzucania
jedynie słusznych rozwiązań i dezawuowania innych. Obok uzasadnień
merytorycznych pojawiają się ataki personalne, mające "wzmacniać"
argumentację. Pieniactwo to dość charakterystyczne zjawisko dla
naszej kultury, w której modlitwy do Pana Boga o dodatkową krowę
ustępują nieraz błaganiom, żeby szlag trafił krowę sąsiada.
Obfitość tez nie popartych żadnymi dowodami czy szczątkowym choćby
uzasadnieniem ("głupoty Pan pieprzysz, Panie Kowalski, najlepszy
jest system X') zamula NASK-owe serwery, zamieniając rzeczową
dyskusję w bezustanną szarpaninę, gdzie mało kto chce pozostać
bez odpowiedzi. Gdy już nie stanie argumentu, zawsze można się
uczepić, słusznie czy niesłusznie, dowolnego słowa i podjąć
jakiś uboczny wątek, który na zasadzie głuchego telefonu
sprowadza rozmowę gdzieś na manowce, powodując humorystyczne
rozbieżnoci między nagłówkiem kolejnego "postingu" a jego
faktyczną treścią. Czasem tylko ktoś przytomny zmieni po drodze
nagłówek, doprowadzając do stanu używalności czytelność wątku.
        Ta zawziętoć i upór robią niekiedy doć przykre wrażenie.
Punktem honoru jest oddanie ciosu, gdyż zmilczenie może być
potraktowane za słabość czy brak argumentu - nie do zniesienia
na publicznej scenie, otwartej już przecież dla setek tysięcy
ludzi. Ci zręczniejsi czerpią z przebogatych zasobów erystyki,
ci mniej wprawni usiłują przeforsować swoje racje krzykiem i
inwektywami - możliwości jest multum. Ale jedni i drudzy
zapominają zbyt często o faktach, a już rzadkością jest
publiczne przyznanie racji rozmówcy i otwarte wycofanie się
ze swoich błędnych tez.

        Nie chcę stworzyć wrażenia, że to nieprzyjemne zjawisko
przytłacza grupy dyskusyjne. Jest to raczej tylko dość szeroki
i krzykliwy margines, bardziej może widoczny niż szeroki nurt
rzeczowych pytań i równie rzeczowych odpowiedzi. Są też grupy
(choćby Dziennikarz), które czyta się z autentyczną
przyjemnością, pławiąc się w wysokim poziomie kultury ich
uczestników - język, stylistyka, poczucie humoru, stosowana
argumentacja i wszechobecna tolerancja dla cudzych poglądów to
miły oddech po odwiedzeniu którejś z osłon polskiego piekiełka.
Może trzeba nam po prostu dojrzeć, a może będzie to trwała, choć
uboczna, cecha publicznych rozmów w polskim Internecie - nie wiem.

     Tutaj następuje rysunek Piotra Kakieta
     bardzo śmieszny ale nie na temat

Wiem za to, że wielu przykrych sytuacji da się uniknąć,
trzymając się elementarnych zasad zdrowego rozsądku i
najzwyklejszej w świecie grzeczności dla innych i tolerancji
dla ich poglądów.

PS. Och, żeby jeszcze ta usenetowa ortografia trochę się
poprawiła!

 ENTER 11, Listopad 1996 str 37

---------------------------- koniec cytatu ---------------------------

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
  ------ PeCetologia jest nauką eksperymentalną ! ------



To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 12:54:38 MET DST